Polska przegrała w Kiszyniowie z Mołdawią 2:3
Biało-czerwoni byli zdecydowanymi faworytami w starciu z dopiero 171. w światowym rankingu Mołdawią (Polska jest 23.).
Na dodatek podopieczni Fernando Santosa przystąpili do wtorkowego meczu w świetnych nastrojach, po zwycięstwie 1:0 w piątek w Warszawie w towarzyskim meczu z Niemcami.
Santos przestrzegał jednak przed lekceważeniem Mołdawii, podkreślając, że to będzie zupełnie inne spotkanie niż z Niemcami.
"Mołdawia będzie się bronić, zamykać wolne strefy na boisku. A my będziemy musieli znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Nie możemy pozwolić na to, żeby przeciwnicy nas skontrowali" - podkreślał Portugalczyk.
Santos postawił od pierwszych minut m.in. na Nicolę Zalewskiego, a w ataku - obok kapitana Roberta Lewandowskiego - wystawił Arkadiusza Milika.
Prawie 35-letni Lewandowski zagrał w kadrze narodowej po raz 142., dzięki czemu śrubuje rekord w polskim futbolu.
Swój jubileusz świętował natomiast Jan Bednarek - po raz 50. w kadrze narodowej.
Jeden z elementów planu polskiego zespołu, aby jak najszybciej strzelić gola, został zrealizowany już w 12. minucie. Po podaniu Lewandowskiego skutecznym uderzeniem z bliska popisał się Milik.
Dla 29-letniego napastnika, który w minionym sezonie występował w Juventusie Turyn, to 17. gol w kadrze, ale pierwszy od listopada 2021 roku (wówczas w meczu z Andorą).
Przewaga w tej części gry cały czas należała do gości i kolejne gole wydawały się kwestią czasu. W 34. minucie prowadzenie podwyższył Lewandowski. Napastnik Barcelony zdecydował się na płaski strzał z ok. 17 metrów - piłka wpadła przy słupku obok bezradnego golkipera gospodarzy Doriana Raileana.
Lewandowski trafił po raz 79. w reprezentacji, ale pierwszy w tym roku. Poprzednią bramkę w kadrze zdobył z rzutu karnego w grudniowym meczu z Francją (1:3) w 1/8 finału mistrzostw świata w Katarze.
Przy okazji stał się bohaterem efektownego jubileuszu - jego bramka w Kiszyniowie to 1500. gol w historii reprezentacji Polski.
Tuż przed przerwą napastnik Barcelony mógł podwyższyć prowadzenie, lecz tym razem nie wykorzystał dogodnej sytuacji.
W drugiej połowie, gdy wydawało się, że biało-czerwoni będą spokojnie kontrolować przebieg meczu, spotkanie zaczęło wyglądać zupełnie inaczej. Znacznie lepsze wrażenie sprawiali Mołdawianie.
Już w 48. minucie gospodarze zdobyli kontaktową bramkę. Po błędzie Piotra Zielińskiego piłkę przejął Ion Nicolaescu, popędził na polską bramkę, zdecydował się na strzał z ok. 20 metrów i piłka wleciała obok Wojciecha Szczęsnego.
W 62. minucie po rzucie rożnym i uderzeniu głową Nicolaescu piłka wpadła do siatki. Gospodarze i kibice cieszyli się z wyrównania na 2:2, ale słowacki sędzia Filip Glova nie uznał gola, odgwizdując faul napastnika reprezentacji Mołdawii. Podopieczni Santosa mogli mówić o szczęściu, bowiem przewinienie było - jak mówi się w piłkarskim żargonie - "miękkie".
Mimo takiego ostrzeżenia gra Polaków nie zmieniała się. To gospodarze - niesieni żywiołowym dopingiem coraz bardziej wierzących w sukces kibiców - grali szybciej, stwarzali okazje, wyprzedzali słabnących z każdą minutą polskich piłkarzy.
Podopieczni Santosa, nie licząc świetnej okazji po akcji Jakuba Kamińskiego i Sebastiana Szymańskiego, nie potrafili zagrozić bramce rywali. W niczym nie przypominali zespołu, który tak dominował przed przerwą.
Tymczasem Mołdawia nie tylko nie dała sobie strzelić gola w drugiej połowie, ale... wywalczyła trzy punkty. W 85. minucie po dalekim wyjściu z bramki Szczęsnego skutecznym strzałem głową popisał się Vladislav Baboglo.
Do końca wynik już nie uległ zmianie i sensacja stała się faktem. Przed tym meczem Mołdawianie nie zdobyli w eliminacjach żadnej bramki z gry - jedynie z rzutu karnego w marcowym meczu u siebie z Wyspami Owczymi (1:1).
To jeden z najbardziej wstydliwych wyników reprezentacji Polski w historii, biorąc pod uwagę m.in. lokatę rywala w rankingu FIFA.
Biało-czerwoni w trzech meczach grupy E zdobyli zaledwie 3 pkt - w marcu przegrali na wyjeździe z Czechami 1:3 i pokonali u siebie Albanię 1:0. Zajmują przedostatnie miejsce w grupie E, tylko przed Wyspami Owczymi (1 pkt w trzech meczach).
Mołdawia, która w minioną sobotę uległa na wyjeździe Albanii 0:2, zgromadziła w czterech meczach 5 pkt. Prowadzą Czechy (7 pkt w trzech meczach), przed Albanią (6 pkt w trzech meczach).
Mołdawia - Polska 3:2 (0:2).
Bramki: dla Mołdawii - Ion Nicolaescu (48, 79), Vladislav Baboglo (85-głową); dla Polski - Arkadiusz Milik (12), Robert Lewandowski (34).
Sędzia: Filip Glova (Słowacja).
Żółte kartki: Mołdawia - Vladislav Baboglo, Dorian Railean, Oleg Reabciuk, Ion Nicolaescu.
Mołdawia: Dorian Railean - Ioan-Calin Revenco, Artur Craciun, Victor Mudrac, Veaceslav Posmac - Maxim Cojocaru, Vladislav Baboglo, Cristian Dros (46. Nichita Motpan), Vitalie Damascan (46. Virgiliu Postolachi), Oleg Reabciuk - Ion Nicolaescu (85. Serafim Cojocari).
Polska: Wojciech Szczęsny - Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Jakub Kiwior - Przemysław Frankowski (64. Bartosz Bereszyński), Damian Szymański, Piotr Zieliński, Sebastian Szymański (83. Karol Linetty), Nicola Zalewski (64. Jakub Kamiński) - Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik (73. Karol Świderski).
Sędzia: Filip Glova (Słowacja). Widzów ok. 10 tys. (PAP)
bia/ co/